Trener gospodarzy Dawid Szwarga nie ukrywał, że faworytem rywalizacji będą Duńczycy, choć częstochowianie nie doznali porażki w żadnym z sześciu wcześniejszych spotkań tych kwalifikacji.
W zespole gości zabrakło we wtorek kontuzjowanego tunezyjskiego napastnika Eliasa Achouriego, wystąpił za to polski bramkarz Kamil Grabara, który opuścił z powodu urazu sobotni mecz ligowy.
Raków, z konieczności, musiał się przenieść na sosnowiecki stadion, bowiem obiekt w Częstochowie nie spełnia wymagać UEFA na tym etapie LM. W ekipie gospodarzy nie było – z powodów zdrowotnych - obrońcy Zorana Arsenica.
Drużyna trenera Jacoba Neestrupa musiała sobie też poradzić bez wsparcia swoich fanów, ukaranych przez europejską federacją za odpalanie rac. W tej sytuacji komplet miejsc na stadionie kompleksu ArcelorMittal Park wypełnili sympatycy mistrza Polski.
Czwarta runda kwalifikacji jest rozgrywana z zachowaniem oprawy fazy grupowej. Na środku boiska znalazło się logo LM, a przed pierwszym gwizdkiem kibice wysłuchali hymnu tych elitarnych rozgrywek.
„Razem napiszmy wspaniałą historię” – witał sympatyków Rakowa spiker. „Liga Mistrzów dla Rakowa” – niosło się z trybun.
Tuż przed wyjściem piłkarzy na boisko w Sosnowcu zaczęło grzmieć i mocno padać. Częstochowianie pierwsi przeprowadzili groźną akcję, zakończoną strzałem Fabiana Piaseckiego zza pola karnego. Grabara obronił, a po chwili Duńczycy objęli prowadzenie w kuriozalnych okolicznościach. Po lekkim dośrodkowaniu Mohameda Elyounoussiego z lewej strony boiska piłka odbiła się od obrońcy Rakowa Bogdana Racovitana i wtoczyła do bramki.
To nie był koniec pecha ekipy trenera Szwargi w pierwszej części. Z powodu urazu boisko musiał opuścić Jean Carloc, a potem sędzia – po analizie VAR – nie uznał wyrównującego gola, z racji minimalnego „spalonego”.
Choć po kilkunastu minutach deszcz przestał padać, to gra toczyła się na bardzo śliskiej murawie. Przewracali się piłkarze, upadek zaliczył też arbiter. Wymieniający mnóstwo podań Duńczycy w pierwszej połowie nie oddali celnego strzału, ale do szatni zeszli prowadząc.
Po zmianie stron gospodarze ruszyli do przodu, zza linii bocznej mobilizował ich trener Szwarga. W 58. minucie ponad poprzeczką posłał piłkę Sorescu. Później za głowę złapał się Sonny Kittel, kiedy spudłował z dobrej pozycji.
W odpowiedzi potężnie uderzył z dystansu Elyounoussi i bramkarz Rakowa musiał się wyciągnąć jak struna.
10 minut przed końcem trener Rakowa dokonał potrójnej zmiany. Zaraz potem idealnej szansy na wyrównanie nie wykorzystał jeden z rezerwowych Łukasz Zwoliński. Goście w końcówce bronili się całym zespołem w okolicach własnego pola karnego i utrzymali zaliczkę przed rewanżem u siebie.
Bramka: Bogdan Racovitan (9, samobójcza).
Żółte kartki: FC Kopenhaga - Orri Oskarsson, Elias Jelert.
Sędzia: Irfan Peljto (Bośnia i Hercegowina).
Widzów: 11 600.
Raków: Vladan Kovacevic - Bogdan Racovitan, Adnan Kovacevic, Milan Rundic (80.Srdjan Plavsic)- Fran Tudor, Marcin Cebula 60. Sonny Kittel), Gustav Berggren, Giannis Papanikolau, Władysław Koczergin (80.Ben Lederman), Jean Carlos (22. Deian Sorescu) – Fabian Piasecki (80. Łukasz Zwoliński).
FC Kopenhaga: Kamil Grabara – Elias Jelert, Denis Vavro, Kevin Diks, Birger Meling – Viktor Claesson (64. Lukas Lerager), Rasmus Falk (86.Oscar Hojlund), Diogo Goncalves (81. Christian Sorensen)– Roony Bardghji (64. Orri Oskarsson), Jordan Larsson, Mohamed Elyounoussi (81.Nicolai Boilesen).
Autor: Piotr Girczys (PAP)