Żeby nikt z kibiców Zagłębia nie był smutny po meczu
Sosnowiczanie kończą burzliwy sezon. Tylko w tym roku doszło do dwóch zmian trenerów - w styczniu Artura Derbina zastąpił Białorusin Aleksandr Chackiewicz, a później drużynę przejął – w beznadziejnej sytuacji - Marek Saganowski. Równolegle trwa proces prywatyzacji klubu, należącego niemal w całości do samorządu. Oferty złożone w przetargu przez potencjalnych kupców mają zostać otwarte na początku maja.
"Do dziś nie rozwiązaliśmy problemu, czego brakuje Zagłębiu. Mamy wszystko - piłkarze dostają pieniądze na czas, są bardzo dobre warunki do treningów, także zimą, do odnowy biologicznej, jest piękny stadion. Gdybyśmy wiedzieli, gdzie tkwi problem, bylibyśmy pewnie w innym miejscu i nie mówili o przygotowaniach do startu w drugiej lidze" – przyznał Chęciński.
Jego zdaniem klub wymaga przebudowy z nowymi ludźmi, którzy zaprezentują ciekawe pomysły. Nie ukrywał, że zatrudnienie Chackiewicza okazało się błędem.
"Patrząc na jego CV wierzyłem, że to będzie dobre rozwiązanie. Okazało się inaczej, trudno określić, dlaczego. O prywatyzacji mówiliśmy od dawna, pracujemy nad nią od dwóch lat. Faktycznie etap końcowy trafił na najgorszy moment. Uznaliśmy, że warto znaleźć udziałowca, który wspomoże nas doświadczeniem, wiedzą i - mam nadzieję – także finansami. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Spadek może nie być zachętą dla inwestorów, ale z drugiej strony... gorzej być nie może" – ocenił prezydent miasta.
Klub został wyceniony na około dwa miliony złotych. Samorząd zamierza sprzedać do 90 procent jego akcji.
"Pierwszy etap to zgłaszanie się chętnych, potem dopiero zespół ekspertów – z przedstawicielem kibiców w składzie - będzie oceniał propozycje zawarte w ofertach, a następnie będziemy negocjować warunki przejęcia klubu. Najważniejsze są plany na przyszłość. Wygra ten mający lepszy pomysł na Zagłębie" – podkreślił.
Zwrócił uwagę, że samorządy utrzymują wiele podmiotów, które nie przynoszą dochodów.
"Gdyby teatry, sale koncertowe, baseny, sale gimnastyczne czy kluby sportowe zarabiały, to ustawiałyby się kolejki do ich prowadzenia. Tak nie jest, nikt się do tego nie pcha. Są w rękach samorządu, bo trzeba do nich dopłacać. Prywatny właściciel klubu na pewno będzie chciał doprowadzić do jego zbilansowania. Klub jest potrzebny dla promocji. Lepszej i tańszej niż sport – nie ma. My z niej korzystamy na naszych nowoczesnych obiektach" – powiedział Chęciński.
Zaznaczył, że dla miasta Zagłębie jest jedną z najcenniejszych marek i elementów społecznych, stąd wybór inwestora będzie niezwykle staranny.
"Chciałbym, żeby pieniądze samorządowe przynosiły pozytywne efekty. Dziś wydajemy je, a takich efektów sportowych nie ma. Dlatego szukamy ludzi, którzy pomogą znaleźć przyczyny kryzysu i pomogą z niego wyjść" – dodał.
Samorząd rocznie przeznacza na funkcjonowanie piłkarskiego klubu ok. 7-8 mln złotych.
Zagłębie na początku tego wieku miało przez kilka lat prywatnych właścicieli - najpierw włoską firmę z branży motoryzacyjnej, potem miejscowego biznesmena. Ostatecznie akcje wróciły do samorządu.
"Szukanie inwestora dla klubu jest w Polsce trudnym zadaniem. Często się kończy tym, że samorządy są z powrotem w klubach i przywracają ich stabilizację finansową. My chcemy zagwarantować sobie prawo pierwokupu akcji, gdyby udziałowcy chcieli je w przyszłości sprzedać dalej, a przez posiadanie części akcji mieć wgląd w to, co się w Zagłębiu dziej" – tłumaczył.
Jak zauważył, w aglomeracji dodatkowym problemem jest duża liczba znanych klubów działających na niewielkim obszarze.
"Dlatego sponsorzy są czasem +wyrywani+ sobie. Jest o nich trudniej, podobnie jak o udziałowców. Kiedy jest źle, to samorząd jest wzywany do pomocy w ratowaniu kibicowskich +klejnotów+ i to niezależnie od tego, czy jest właścicielem, czy nie" – wspomniał.
Niezależnie od zmian własnościowych w maju ma zostać wybrany nowy prezes w miejsce Arkadiusza Aleksandra, który podał się do dymisji.
Chęciński nigdy nie ukrywał, że jest kibicem Zagłębia, zresztą można go spotkać na meczach.
"Ciężko się zarządza osobie emocjonalnie zaangażowanej. Bo serce czasem bierze górę nad głową przy podejmowaniu decyzji. Nad tym trzeba pracować i wyciągać wnioski. Kilka lat temu, gratulowano nam już awansu do ekstraklasy. Przegraliśmy z Chrobrym Głogów 0:1, awansował Górnik Zabrze. Mieliśmy z synem łzy w oczach, bo straciliśmy coś wielkiego. Dziś czuję to samo - coś zawiodło. Dlatego musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby już nigdy nikt z naszych kibiców nie był smutny po meczu Zagłębia. Nie musimy wygrywać, walczyć o najwyższe cele, ale kibice mają być szczęśliwi, bo zobaczyli na boisku gości, którzy oddali serce" – podsumował.(PAP)
Autor: Piotr Girczys
gir/ pp/